wtorek, 14 kwietnia 2015

Co widzę w lustrze?

Stoję, patrzę w lustro i kogo widzę? Kogo widzę w lustrze, które w odbiciu ukazuje moją twarz? Kim tak naprawdę jestem? Nie jest to pytanie proste, a odpowiedź na nie zależy od wielu czynników. To, jak patrzę na siebie i postrzegam swoje odbicie w lustrze zależy od mojego nastroju, od tego, co mam na sobie, od tego, jaka chciałabym być, o czym aktualnie marzę, ale przede wszystkim odzwierciedla to, w jakim stopniu akceptuję samą siebie.
Niezależnie od tego, o jakiej porze dnia spojrzę w lustro, ujrzę w nim średniego wzrostu brunetkę. Gdy wchodzę do łazienki rano, czasem po nieprzespanej nocy, bez makijażu i fryzury, nie przeżywam szoku. Nie jest dla mnie zaskoczeniem niesforny kosmyk włosów odgięty w drugą stronę, nie dziwią mnie podkrążone oczy. Nie przeraża mnie fałdka tłuszczu. Nie wstydzę się sama siebie i nie boję się własnego odbicia. Akceptuję swój wygląd zewnętrzny taki, jaki on jest. Nie ma ludzi idealnych i doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że mam wady. Gdy w to samo lustro spojrzę wieczorem, widzę tę samą siebie. Niby taka sama, a jednak inna- z bagażem doświadczeń i przeżyć kolejnego dnia. I gdy tak stoję przed tym lustrem, z mleczkiem do demakijażu i płatkami kosmetycznymi, zaczynam myśleć o tym, co przeżyłam przez cały dzień. Analizuję cały swój dzień, niejednokrotnie widzę swoje błędy. Czasem wracają wspomnienia, kręci się łza w oku. Codziennie też zastanawiam się, po co mi ten podkład, tusz do rzęs i cała reszta. Najpierw wstaję najwcześniej z całej rodziny, a później kładę się spać najpóźniej, bo przecież muszę to zmyć z siebie. Co daje mi ta "tapeta"? W czym pomaga, co ułatwia? Czy jest to przejaw braku samoakceptacji z mojej strony? Nie bo przecież akceptuję samą siebie, znam swoje wady, znam swoje zalety i godzę się z nimi. 
Poranna kawa, szybki przegląd otrzymanych maili, wizyta w łazience- makijaż, walka z prostownicą czy pianką do włosów. Zaczyna się robić późno, radio podaje kolejną porcję faktów, znak że zaraz na poważnie muszę wyjść z domu. Zjadam śniadanie w biegu i czasem nie zdążę nawet dopić kawy. Szybko zabieram potrzebne rzeczy i biegnę na dół po schodach. Ubieram się i znów spojrzenie w lustro. Czy aby na pewno wszystko jest w porządku? Żegnam się ze wszystkimi i wychodzę. 
Kilka, jak nie kilkanaście razy spojrzę w lustro, zanim wyjdę rano z domu. Gdy wrócę jest dokładnie tak samo. Nie wyobrażam sobie dnia bez kawy, bez prądu, wody, czy też bez lustra. Dziś wpisało się ono w moje życie i  jest jego nieodłącznym elementem. Poprawia humor, sprawia, że na mojej twarzy maluje się uśmiech, albo uświadamia, że to nie będzie dobry dzień. Jest też doskonałym miejscem do przemyśleń, bo to właśnie przed lustrem najczęściej myślę o tym, kim jestem, co ze mną jest nie tak.
Gdy zakładam szpilki i mam 10, czasem 12 cm więcej, wiem, że to będzie dobry dzień. Wtedy też w lustrze widzę inną siebie. To właśnie wtedy podobam się sama sobie najbardziej. Wtedy w pełni akceptuję siebie, niezależnie od swoich wad, wtedy też problemy stają się mniejsze. Szpilki zdecydowanie dodają mi pewności siebie i sprawiają, że mogę więcej. Wiem, że to będzie dobry dzień i nic nie wyprowadzi mnie z równowagi.  Gorzej, gdy tych szpilek nie ma. Momentalnie staję się mniejsza, niższa. I czasem brakuje mi tej pewności siebie, tej wiary we własne możliwości. Jest to spojrzenie w lustro i czasem taki strach w oczach. Ta nutka niepewności, że coś może nie wyjść. I czasem nie wychodzi. Z resztą w szpilkach też czasem nie wychodzi. Tylko wtedy te problemy stają się jakoś mniejsze. A gdy nie mam już tych sztucznych centymetrów, muszę sobie radzić inaczej.
Czasem tak zastanawiam się, jak będzie wyglądało moje odbicie w lustrze za 10, czy 20 lat. Kim będę, co osiągnę i gdzie zaprowadzi mnie droga, którą idę? To właśnie przed lustrem najczęściej marzę. To przed nim zastanawiam się kim będę i kim chciałabym być? Odpowiedzi są bardzo różne. Czasem oczyma wyobraźni widzę siebie w todze, czasem po placu budowy maszeruję w kasku z dumnie brzmiącym napisem na identyfikatorze- „kierownik budowy”.  Jeszcze innym razem widziałam siebie w sukni ślubnej, czy za kierownicą trabanta. Lustro jest dla mnie bardzo ważne, a to, co uda mi się w nim zobaczyć zależy ode mnie samej i od tego, co chcę w danej chwili ujrzeć.
Jak każda kobieta dbam o swój wygląd. Nie, nie lubię tego stwierdzenia „jak każda”. Na co dzień robię przecież wszystko, żeby się wyróżniać, żeby nie być jak każda. Więc dlaczego teraz miałabym być w jednym worku z całą resztą? Wracając do tematu- tak, dbam o swój wygląd i pragnę się podobać przede wszystkim samej sobie, ale też płci przeciwnej. I nie ma w tym nic dziwnego. Lustro jest czymś, co pomaga mi to osiągnąć. Poświęcam mu bardzo wiele czasu, uwagi i nie wyobrażam sobie dnia bez niego. Przyznaję się do tego, bo taka jest prawda.
To, co widzę w lustrze w danej chwili zależy tylko i wyłącznie od tego, co chcę zobaczyć. Są dni, kiedy jestem super zgrabną laską, są dni, kiedy pojawia się obojętność i po prostu jestem, ale są też dni kiedy jestem beznadziejną i nic nieznaczącą kolejną szarą osobą. Ostatecznie dochodzę do wniosku, że lustro w żadnym, nawet najmniejszym stopniu nie odzwierciedla tego, kim jestem. Pokazuje ono po prostu jakiś obrazek. To, jak zinterpretuję ten obrazek, zależy już ode mnie samej i od mojego nastroju. Interpretacje te są więc bardzo różne. A Wy co widzicie w lustrze? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz